Prawie tydzień mnie nie było. Najdłuższe rozstanie z blogiem, jak do tej pory. Stęskniłam się.
bananowy krem z tofu, bananem, płatkami migdałów, cynamonem i syropem z agawy
Licheń, Żyrardów, Otwock, Konstancin-Jeziorna, Łódź i oczywiście sama Warszawa - te wszystkie miejsca odwiedziłam, niektóre po raz pierwszy (nieostatni), niektóre po raz kolejny już. Dużo pisać nie będę, bo nie chcę zanudzać, więc tylko podzielę się ogólnymi wrażeniami:
- bazylika w Licheniu jest imponująca i wcale nie kiczowata, ale po co to komu?,
- Żyrardów mnie bardzo zaskoczył, cały z czerwonej cegły, przyjemne kawiarenki z wyborną herbatą,
- w Otwocku muzeum było zamknięte, a zabytki się pochowały, więc zawód lekki,
- Konstancin-Jeziorna - miasto w lesie, pełno will i piękny park zdrojowy,
- w Warszawie jestem zakochana od pierwszego odwiedzenia, za każdym razem chętnie odwiedzam ulubione miejsca i odkrywam nowe,
- Łódź, miasto-potwór, pałace i bloczydła, przytłaczające i magnetyzujące zarazem.
Poza tym: dużo pysznego jedzenia, dużo lodów i hektolitry herbaty i kawy. Pogoda pół na pół, ale w zasadzie tylko jeden dzień nie nadawał się na spacery, więc ogólnie na plus.
Nie mogę się doczekać następnego wypadu, ale to dopiero w wakacje...
Syrenka na miejscu; buraczkowe i bazyliowe czy marchewkowe i koperkowe?; kolorowa woda; falafel i hummus w namiocie pod synagogą; jak na obrazku; uważaj, to nie kałuża, to Pałac Kultury; przed deszczem chronimy się w kawiarni; po deszczu tęcza; gigant w mieście (muzeum kinematografii w Łodzi)
*Zrobię słodką niespodziankę przyjaciółce.*
Też uważam, że Łódź jest magnetyzująca, choć byłam w niej tylko raz. Lody marchewkowe :3
OdpowiedzUsuńmuszę w końcu nabyć tfu!
OdpowiedzUsuńten krem wygląda nieziemsko!
Cieszę się, że już wróciłaś:))
A jakie pysznosci po tej przerwie :)
OdpowiedzUsuńWreszcie jesteś! :)
OdpowiedzUsuńAle miałaś zwiedzania! Chętnie pojechałabym do Łodzi, nigdy nie byłam. I owy Żyrardów z kawiarenkami brzmi intrygująco :)
Smaki lodów powalają, nie wiem, czy bym się odważyła na nie. Chociaż, na marchewkowe może tak, ale koperkowe...? :D
Wracasz w cudownym stylu! Fajny taki wyjazd, mnie też by się przydał, bo moje miasto mnie już przytłacza :D
OdpowiedzUsuńŚwietny krem!
OdpowiedzUsuńAle cudowną miałaś wyprawę :-)
OdpowiedzUsuńA kremem jestem oczarowana <3 na mikserze trwa moja akcja - tofu w akcji :-)
Oj chciałabym te miejsca odwiedzić :) I takich lodów posmakować :D
OdpowiedzUsuńAle dobrze, że jesteś już i to powrót w idealnym według mnie stylu. Kocham krem z tofu <3
PS. Zdjęcie ,kolorowa woda" genialne. Gdzie to jest?
Park Fontann w Warszawie. :)
Usuńwygląda bardzo smacznie:)
OdpowiedzUsuńwracasz z genialnym kremem :) fajna taka wyprawa :)
OdpowiedzUsuńwszędzie tofu, aż jestem ciekawa smaku! :)
OdpowiedzUsuńkrem wygląda cudnie!
Fajne zobowiązanie, praktykuję je już jakiś czas ;)
OdpowiedzUsuńZ tych lodów to tylko koperkowe mnie zdziwiły :o
przepyszny ten twój powrót, od razu nabrałam ochoty na krem z tofu :)
OdpowiedzUsuńMy również tęskniliśmy :) Powróciłaś z pysznym kremem ;D
OdpowiedzUsuńSuper ze juz jestes , wracasz w wielkim stylu <3 CUdne zdjecia i wspomnienia <3 Wrszawe tez mimo wsyztsko bardzo lubie i pomysłowe zdjecie pałacu :) !
OdpowiedzUsuńPyszny powrót :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś! O w Łodzi byłaś? Szkoda, że się nie spotkałyśmy heh ;)
OdpowiedzUsuńTen krem jest mega puszysty! Powrót w wielkim stylu. Lubię takie wycieczki, zazdroszę.
OdpowiedzUsuńA tych lodów pragnę spróbować! ;3
łohohohoho, ile zwiedzania!
OdpowiedzUsuńFajne te Twoje śniadanka! Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuń